Leszek Miller prorokuje. Proroctwo odnosi się do przyszłości polski. Otóż według przewodniczącego SLD Polacy jeszcze będą stawiać pomniki generałowi Jaruzelskiemu.
Tzw. lewica zawsze miała kłopoty z jednoznaczną oceną historii, zwłaszcza tej po roku 1945. Uwielbienie jakie prezentują prominentni działacze SLD dla sowieckiego agenta, człowieka którego decyzje zaważyły negatywnie na losie tysięcy Polaków jest co najmniej zastanawiające, dla wielu wręcz obrzydliwe.
Pierwsze symptomy, że wracają stare nawyki mieliśmy już w związku z uchwała sejmu dotyczącą zamordowania Grzegorza Przemyka. W tej sytuacji jeszcze jednoznacznie odcięto się od wypowiedzi Tadeusza Iwańskiego. Teraz wszyscy byli członkowie PZPR stanęli murem za generałem Jaruzelskim broniąc jego wątpliwej wielkości. SLD najwyraźniej czuje się coraz pewniej na scenie politycznej. Czy jest ukłon w stronę żelaznego elektoratu potomków pracowników służby bezpieczeństwa, milicji, ORMO, czy działaczy PZPR?
Słusznie IPN upomina się o dziejową sprawiedliwość wzywając do weryfikacji stanu zdrowia Jaruzelskiego. Mógł uczestniczyć w imprezie w hotelu Hyatt na pewno może posiedzieć na ławie oskarżonych w procesach, które mają wyjaśnić jego osobistą odpowiedzialność za masakrę na Wybrzeżu czy wprowadzenie stanu wojennego. Już samo zmuszenie generała do uczestnictwa procesie byłby sukcesem bowiem na wyrok skazujący nie ma co liczyć biorąc pod uwagę orzeczenie sądu w sprawie Kociołka czy ciągnący się już kilkanaście lat proces Kiszczaka.
